|
www.starakartka.fora.pl Forum czysto literackie
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 17:20, 20 Kwi 2010 Temat postu: [Z] Evette Cooper. Rozdział pierwszy: Jace |
|
|
W tym rozdziale miałam zamiar umieścić wątki śmieszne i jednocześnie smutne. Sami oceńcie jak mi się to udało. No i oczywiście jeżeli wypatrzycie jakieś błędy, mówcie śmiało.
O no i znowu ostrzeżenie. Znajdują się tu nieprzyzwoite słowa.
Mieszkając od dziecka w Anglii nauczyłam się kilku ważnych rzeczy.
Po pierwsze: nigdy nie spóźniaj się na autobus, bo będziesz musiał biec do szkoły (która znajduje się dwa kilometry od mojego miejsca zamieszkania) na nogach.
Po drugie: Nigdy nie wkładaj krótkich spodenek ani bluzki na ramiączka w lato, jeśli nie spojrzysz na prognozę pogody.
Po trzecie: Anglia to jedno z najbardziej deszczowych, a co za tym idzie również najbardziej zabłoconych miejsc na świecie, więc nie radzę biec do szkoły w japonkach, nie patrząc pod nogi.
Po czwarte: Gdy wygrzebujesz się z błota, po niefortunnym upadku, lepiej podtrzymaj się ziemi, niż słupa, który później może się okazać nogą twojej nauczycielki, stojącej na przystanku.
Te rzeczy może nie są tak ważne jak to, że żyję pod jednym dachem z ojcem – pijakiem, który prawie codziennie z moją pomocą robi sobie dobrze, z matką, która całymi dniami przesiaduje u swojego kochanka, pod pretekstem wyjścia do pracy, którą straciła pół roku temu, oraz z jedyną normalną osobą w całym tym wariatkowie – z moim bratem, Riverem. Riv ma dwadzieścia jeden lat, pracuje w banku i rzadko bywa w domu, ale to dzięki niemu coś mnie tam trzymało. Do czasu, aż się zaręczył. Poznał w pracy piękną Siennę, kupił sobie mieszkanie i się wyprowadził. Wtedy właśnie moje życie zawaliło się jeszcze bardziej. Chciałam umrzeć. Chciałam uciec od tego wszystkiego. A najbardziej od ojca.
Nauczyciele, koleżanki i sąsiedzi, uważali nas za zwyczajną rodzinę. Nie wiedzieli, że ojciec wciąż chodzi nachlany, a matka pieprzy się z jakimś facetem przy kasie i to dzięki niemu mamy co jeść. No i jest jeszcze mój brat. On również dawał nam pieniądze. Właściwie to dawał je tylko mnie. Oboje wiedzieliśmy o romansie matki i o tym, że szmalu to jej akurat nie brakuje. Ojciec zawsze wyciągał od niej kasę na alkohol, a ona bez problemu mu dawała, bo wtedy on znikał z domu, a ona mogła wymykać się do swojego lowelasa.
Poniedziałek. Około wpół do siódmej nad ranem. Ojciec poszedł już dawno. Patrząc w rozpadający się sufit, zdaję sobie nagle sprawę z tego, że muszę wstać do szkoły. Czym prędzej podnoszę się z łóżka i pędzę do łazienki, po drodze o mało nie potykając się o stertę ubrań.
Gdy już wyszłam spod prysznica i wysuszyłam włosy przyszedł czas na ubranie się, które zwykle zajmuje mi od dziesięciu do góra dwudziestu pięciu minut.
Po włożeniu na siebie zielonego T-shirtu, granatowej, polarowej bluzy, i jeansów wróciłam do łazienki, by nałożyć sobie makijaż. Gdy już po wszystkim spojrzałam przed siebie zobaczyłam w lustrze swoje odbicie.
Ukazała mi się drobna dziewczyna o włosach kolorem przypominających kawę z mlekiem i oczach barwy gorzkiej czekolady, pod którymi były mocno widoczne, fioletowe wory, na które puder już nie działał. Jej cera była tak blada i przeźroczysta, że można by było brać ją za albinosa. Kości policzkowe tak wydatne, że wyglądały jakby miały zaraz przebić się przez naciągnięte na nie drobniuteńkie oblicze dziecka. Twarz nieco trójkątnego kształtu nabrała niezadowolonego wyrazu.
- Wyglądam jak trup – szepnęłam sama do siebie po czym wzięłam głęboki wdech i odłożyłam kosmetyczkę na półkę.
Stanęłam bokiem do dużego lustra i wtedy właśnie zauważyłam na moim brzuchu małe uwypuklenie. Czyżbym ostatnio przytyła?, przyszło mi do głowy. Zwykle raczej figurą dorównywałam szkieletowi, stojącemu w sali z biologii. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam do pokoju, chwytając w kroku spakowaną już wczoraj torebkę . Rozejrzałam się i wyszłam do holu, nie patrząc nawet w stronę sypialni rodziców, wyszłam z domu, zamykając za sobą jak najciszej drzwi wejściowe.
~*~
Gdy autobus przyjechał na przystanek w Rochester do środka weszła tylko jedna dziewczyna. Miała na głowie kaptur i była przemoczona do suchej nitki. Szybko potruchtała na sam tył pojazdu, usadowiła się wygonie i włożyła słuchawki z iPoda do uszu. Nie zdjęła kaptura z głowy tylko oparła się o siedzenie i tak przetrwała całą piętnastominutową drogę. Autobus zatrzymał się na przystanku na którym miałem wysiąść. Wstałem więc i wtedy zauważyłem, że tajemnicza dziewczyna również wysiada. Przepuściłem ją. Na zewnątrz już przestało padać i wreszcie wyszło słońce rzucając na świat piękny, złotawy kolor.
- Dzięki – szepnęła nawet nie zaszczycając mnie wzrokiem.
- E... Cześć. Chodzisz do szkoły imienia Dickensa? - rzuciłem, starając się ją dogonić. Podniosła głowę, spojrzała na mnie i przytaknęła.. Miała na sobie ciemne okulary, więc nie mogłem uchwycić jej spojrzenia. Zwykle tylko przelotny kontakt wzrokowy z ludźmi wystarczał mi, by poznać cały ich życiorys.
- Mogę się do ciebie przyłączyć? Pierwszy raz tutaj jestem i niezbyt znam okolicę – kłamałem. Dziewczyna po chwili ciszy pokiwała głową i ruszyła przed siebie po zabłoconej ścieżce. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Jest w niej coś intrygującego. Coś co do niej przyciąga...
Ciągle szła drogą, którą sam znałem całą na pamięć. Pięciominutowa droga od przystanku ciągnęła się przez wieczność. Żadne z nas nie śmiało się odezwać. Gdy dotarliśmy do szkoły nieznajoma nagle odłączyła się ode mnie i zaczęła podążać w zupełnie inną stronę.
- Dziękuję! A przy okazji, jestem Jace! - krzyknąłem, ona jednak nie odwróciła się z powrotem.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 21:09, 23 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 19:06, 20 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Ah... No więc błędów jako takich nie widziałam. Chociaż za bardzo się nie skupiałam gdyż robię dziesięć rzeczy na raz. Co do drugiej części była z deka nudna. Taka... o niczym. Wstała, umyła się, poprzyglądała się lustrze i wyszła do szkoły. Mogłaś skrócić opis w łazience i napisać coś więcej o jej uczuciach. Pierwsza jest ciekawa... napisałaś coś o jej rodzinie i sytuacji rodzinnej. Trzecia część jest najlepsza. Zaciekawiło mnie, że napisałaś z punktu widzenia tego chłopaka. Mam nadzieje, że w następnym rozdziale napiszesz o nim coś więcej niż imię. No i chyba tyle. Jak mi się coś przypomni to napiszę. Życzę buona fortuna.! Annelie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 20:48, 21 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Ja tam tylko parę braków przecinków zauważyłam, ot tyle. A nie, jeszcze wyłapałam fakt, że mylisz czas przeszły z teraźniejszym, ale nie jestem tego tak całkowicie pewna, nie chce mi się już sprawdzać...
A co do rozdziału, to wyjaśniłaś już trochę więcej, to dobrze. Jak dla mnie jednak zbyt krótko. Ale dobrze, że wprowadziłaś nową postać, Jace'a i wspomniałaś, gdzie dzieje się akcja opowieści. Weny, kochana, masz mój proszek!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|