|
www.starakartka.fora.pl Forum czysto literackie
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 11:51, 04 Maj 2010 Temat postu: [Z] The mirror. Rozdział drugi. |
|
|
Jak zauważyłam, wielu ludzi widzi podobieństwo do HP w początkowych rozdziałach. Potem akcja rozkręci się i, mam przynajmniej taką nadzieję, zaciekawi ludzi.
Blair wciągnęła głośno powietrze i, według instrukcji pani McCenzie, stanęła obok fontanny na rynku w Londynie. Spojrzała na kartkę i przeczytała punkt drugi: Stuknij palcem w rękę posągu, po czym powiedz „Jestem uczennicą Szkoły Czterech Żywiołów”. Zaśmiała się w duchu, ale postąpiła wedle rady, a jej oczom ukazały się schody przed wodotryskiem. Dziewczyna rozejrzała się wokoło zdziwiona. Nie mogła uwierzyć w widzianą drogę. Delikatnie postawiła stopę na pierwszym ze stopni, aby upewnić się, że nie śni. Gdy poczuła twardy grunt pod nogami, ruszyła w dół. Po zejściu z dziesięciu schodów ujrzała ciemny tunel, który oświetlały jedynie nieliczne pochodnie. Chwyciła jedną i trzymała ją na wyciągnięcie ręki. Gdy zaczęła widzieć lekki promień światła, zgasiła pochodnię i położyła drewienko na podłodze.
Blask słońca oślepił ją. Zmrużyła oczy i dopiero po chwili, gdy przyzwyczaiła się do światła codziennego, zajęła się obserwowaniem ludzi. Ubrani byli na pozór normalnie, jednak było w nich coś intrygującego. Po drugiej stronie chodnika zauważyła osobę tak samo zagubioną jak ona.
- Cześć. Jestem Blair. Wiesz może, gdzie jest księgarnia „Miranda”? – zapytała, kiedy podeszła do nieznajomej.
Dziewczyna spojrzała na nią dużymi, zielonymi oczami. Rude włosy dodawały jej urody, przy jasnej karnacji. Nie należała do wysokich, lecz nie była też niska. Ubrana była w spódnicę w szkocką kratę i czarny top. Na nogach miała adidasy firmy bliżej nie określonej.
- Ja jestem Gladys. Dla przyjaciół Gladdie. „Miranda” jest o tam. – Wskazała ręką na ogromny, brązowy szyld.
- Och – westchnęła. – Dziękuję.
Jednak świdrujące spojrzenie Gladys nie pozwalało jej odejść. Widać było, że rudowłosa była zaciekawiona strojem nowopoznanej.
- Glany noszę codziennie – wyjaśniła. Widziała jednak wciąż nieme pytania. – Tak, na czarno też ubieram się co dzień. Taki mój styl. Wybacz – dodała po chwili ciszy – muszę iść do „Mirandy”, a potem po resztę podręczników. Do zobaczenia.
Blair odeszła, nie patrząc już na rudą dziewczynę. Spojrzała na listę potrzebnych rzeczy do szkoły. Pierwszym punktem na liście były szaty: dwa długie, czarne płaszcze z naszytym imieniem i nazwiskiem, suknia (także czarna), która służyć miała za strój wieczorowy oraz czarna tiara. Zakup ubrań odłożyła na później, pierw chciała zobaczyć, ile pieniędzy wyda na książki. Zajęła się uważnym studiowaniem listy podręczników. „Żywioł” Birgitty Manson, „Smoki i inne zwierzęta magiczne” Dominica Arminda, „Eliksiry. Podręcznik dla początkujących” Iromualda Bagsona, „Transmutacja” Minewry Bright oraz „Magia. Stopień I” Elizabeth Midas zajmowały pierwsze pozycje.
Stanęła przed księgarnią, oglądając się jeszcze raz na tłum ludzi. Wiele osób patrzyło na nią, jakby miała na czole wypisane „Jestem nowa!”. Westchnęła, myśląc o nowym życiu, po czym weszła do sklepu. Wewnątrz zapanowała cisza, w porównaniu ze zgiełkiem rynku. Po prawej stronie stała brązowa lada wraz z kasą, a po lewej szafki z książkami. Było ich mnóstwo, szafy stały ustawione jak w bibliotece, według kategorii i nazwisk autora. Brunetka przywitała się z pulchną, wysoką kobietą i ruszyła w stronę regałów. Przeszła kawałek, po czym spojrzała nad swoją głowę, gdzie, na żółtej tablicy, widniał napis „ELIKSIRY”. Ruszyła w głąb książek, gładząc ich grzbiety palcem. Chwilę później znalazła książkę Bagsona i podążyła po kolejne.
Po dziesięciu minutach stała już przy kasie, wyciągając należne pieniądze. Sprzedawczyni obserwowała ją bacznie, kiedy uważała, że młoda dziewczyna tego nie widzi.
Blair podążyła do sklepu naprzeciwko, który, jak głosił szyld, był sklepem krawieckim. Pchnęła dwudrzwiowe wrota i przekroczyła próg. Do jej nozdrzy od razu dotarł ostry zapach perfum. Skrzywiła się i spojrzała w bok, skąd dochodziła woń. Stała tam wysoka, smukła kobieta oraz dwie nastolatki. Kobieta była ubrana na czarno, a jej długie czarne włosy leżały swobodnie na ramionach. Miała jasną karnację, co chciała zatuszować, ponieważ nakładała zbyt dużo różu na policzki – gdyby mocniej się tupnęło, wszystko z jej twarzy spadłoby. Pomimo tego jednego szczegółu, była bardzo ładną kobietą. Jej dwie towarzyszki nie wyglądały na starsze niż dziewiętnastolatki. Jedna miała falowane, blond włosy do łopatek, niebieskie oczy i jasną karnację, a druga proste, brązowe włosy, brązowe oczy i ciemną karnację. Ubrana na czarno dziewczyna, która okazała się być ekspedientką, mierzyła nastolatki w talii po czym pokazywała idealne suknie dla nich. Gdy zauważyła Blair, kiwnęła na nią głową i ją również zlustrowała spojrzeniem, a potem miarką. Zza parawanu stojącego przy ladzie przyniosła trzy sukienki. Dwie z nich były zgniło zielone, trzecia z kolei była czarna.
- Proszę, przymierz – oznajmiła czarnowłosa sprzedawczyni, po czym podała kruczą suknię Blair.
Dziewczyna poszła do przymierzalni i rozebrała ubranie. Gdy zapięła do końca kruczoczarny materiał, przejrzała się w lustrze. Suknia idealnie podkreślała każdy fragment jej ciała, a niedoskonałości maskowała swym kolorem. Blair była szczupła, lecz miała dość masywne łydki, których nie było widać w sukience do ziemi. Wyszła zza czerwonej kurtyny i okręciła się dookoła, ukazując się ekspedientce w całej krasie.
- Zdecydowanie musisz ją wziąć – powiedziała. – Idealnie nadaje się na pierwszy rok.
- Skąd wiesz, że... – zaczęła dziewczyna, lecz handlarka jedynie zaśmiała się i pokazała jej resztę ubrań. Pól godziny później wyświetliła cenę na monitorze kasy.
Po zapłaceniu Blair oddaliła się od sklepu, po czym udała się na główną ulicę Londynu.
Narzuciła na siebie czarną skórzaną kurtkę, którą trzymała do tej pory w ręce. Była piąta, ale powietrze było już chłodniejsze niż w południe. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak dużo czasu spędziła na błądzeniu po sklepach. Gdy wiatr zawiał mocniej, zapięła zamek.
Czarnowłosa dziewczyna mijała coraz to większe witryny sklepowe. Widziała ludzi spieszących się na autobus, goniących dzieci. Zauważyła zaledwie kilka osób, które szły pomału, tak jak ona. Przejrzała się w jednej ze sklepowych witryn. Zobaczyła wysoką, szczupłą brunetkę, o niebieskich oczach. Delikatna uroda i blada cera dodawały jej krasy. Ubrana w czarne rurki, glany i skórzaną kurtkę wyglądała dość osobliwie. Ściągacze przy pasie odznaczały jej figurę. Obcisłe spodnie, w dopełnieniu glanów, stanowiły idealne połączenie z górną odzieżą dziewczyny.
Poczuła jak komórka wibruje w jej kieszeni. Wyjęła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Migał na nim napis „Mama”. Dziewczyna odebrała i wysłuchała kazania na temat włóczenia się po mieście.
- Mamo – jęknęła. – Mam dwadzieścia jeden lat! Nie jestem dzieckiem. Poza tym, wrócę za jakieś piętnaście minut, jeśli zdążę dojść na przystanek.
Nacisnęła na czerwoną słuchawkę na swoim Samsungu, po czym ruszyła na przystanek autobusowy. Wsiadła do czerwonego pojazdu, który zamknął z sykiem drzwi za nią. Dziewczyna nie szukała miejsca siedzącego, uważała, że ma na tyle młode nogi, by postać te dziesięć minut jazdy. Zobaczyła, jak starsza pani wchodzi jeszcze do autobusu i potyka się na schodach. Podbiegła do niej i pomogła wstać. Pomarańcze i pomidory, które wypadły z torby, wsadziła z powrotem.
- Ponieść pani siatki? – zaproponowała pomoc. Kobieta pokiwała głową z uśmiechem i usiadła na wolnym krześle. Dwa przystanki dalej wstała i ruszyła do wyjścia. Blair poszła za nią, niosąc zakupy. Po kilku minutach wolnego chodu dotarły do starej kamienicy, stojącej przy głównej drodze. Brunetka zaniosła reklamówki siwowłosej do jej mieszkania na pierwszym piętrze.
- Proszę, weź – oznajmiła kobieta, kiedy Blair chciała odejść. Trzymała w rękach banknot dziesięciofuntowy.
- Ależ proszę pani! – oburzyła się dziewczyna. – Pomogłam pani nie po to, aby mi pani płaciła. Proszę schować te pieniądze, podarować je wnukom czy przeznaczyć na zakupy. Czy mogę pani jeszcze w czymś pomóc? – zapytała. Gdy ujrzała, jak kobieta kręci głową, uśmiechnęła się. – Jeśli będzie pani potrzebowała czyjejś pomocy, to to jest mój numer telefonu i adres. Zawsze może się pani do mnie zwrócić, chętnie pani pomogę. A teraz pójdę, jeśli nie jestem już pani potrzebna.
Schyliła się jeszcze i zawiązała sznurówkę, po czym ruszyła do domu. W drzwiach bloku zauważyła swą matkę, która pakowała rzeczy do samochodu. Podeszła do niej szybko.
- Co robisz? – zapytała z pretensją w głosie.
- Przecież wyjeżdżasz do New Hampshire, nie zostanę tu sama. Jadę do babci, jej przyda się pomoc . – Pocałowała córkę w czoło, choć musiała stanąć na palcach, i ruszyła po kolejne kartony. – Na razie tylko się spakowałam, wyjadę kilka godzin po odwiezieniu cię na lotnisko.
- Mamo, możesz wyjechać wcześniej, pojadę sama na samolot. Przecież będę z Jamesem, nic mi się nie stanie. Poza tym, jestem dużą dziewczynką. – Posłała mamie uśmiech pełen czułości, chciała jej pokazać, jak bardzo ją kocha.
- Jeszcze o tym porozmawiamy, kochanie. Teraz idź, odpocznij. Kolacja stoi na stole, zaraz obejrzymy jakiś film.
Dwie godziny później dwie kobiety siedziały na brązowej kanapie w salonie, jedząc popcorn i wycierając nosy w chusteczki higieniczne. Film „Bodyguard” właśnie dobiegał końca.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 21:32, 29 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Budoko
Administrator
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nie spodziewam się, być chciał wiedzieć... Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:49, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Na serio. Harry Potter jak się patrzy. Tylko lepsze, a jak.
Czemu mam wrażenie, że ta miła, starsza pani to nauczycielka/dyrektorka szkoły?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 20:13, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Kurcze, na to nie wpadłam. Jakby nie to, że mam już do piątego rozdziału napisanego, to pewnie bym to wkręciła, a jak.
Lepsze niż Harry Potter? Przeceniasz mnie. ;p Nawet nie dorastam pani Rowling do pięt.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Budoko
Administrator
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nie spodziewam się, być chciał wiedzieć... Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:52, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Nikuś, ale ja po prostu nie lubię Pottera, więc nie podoba mi się on
A ciebie lubię, a na dodatek dobrze piszesz, więc wiesz
Kurcze, miałam nadzieję... ;}
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 21:12, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ale jednak ona jest doświadczona.
Budoko, ja dobrze piszę? Tak sądzisz? Jeeej!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Budoko
Administrator
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nie spodziewam się, być chciał wiedzieć... Płeć:
|
Wysłany: Wto 21:20, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Doświadczenie, sroświadczenie.
Wcale nie musi oznaczać, że ktoś dobrze pisze.
A i owszem, ty dobrze piszesz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reilane
Gość
|
Wysłany: Pią 10:45, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Po zejściu z dziesięciu schodów ujrzała ciemny tunel, który oświetlały jedynie nieliczne pochodnie. Chwyciła jedną i trzymała ją na wyciągnięcie ręki. Gdy zaczęła widzieć lekki promień światła, zgasiła pochodnię i położyła drewienko na podłodze. |
Pochodnia - powtórzenie. To po pierwsze.
Masz problemy z powtórzeniami - a w szczególności przy opisywaniu wyglądu. Tutaj pies pogrzebany, bo na jeden raz za dużo odsłaniasz. Trzeba po kolei, albo tylko część, jakieś cechy charakterystyczne na początek, czy coś w tym stylu. Wiem, jak to jest, bo ja też miałam z tym spory problem parę lat temu.
Ach, i jeszcze jedno - podobne do HP, choć całkiem inne. Kilka podobnych rzeczy, jednak jak na razie na tym się skończyło.
Ostatnio zmieniony przez Reilane dnia Pią 10:47, 04 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|