|
www.starakartka.fora.pl Forum czysto literackie
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 14:19, 03 Cze 2010 Temat postu: [M] Kartka z pamiętnika. |
|
|
Praca napisana na konkurs. Stworzona dość dawno, ale póki pracuję nad nową miniaturką chcę wkleić tu tę, by potem o niej nie zapomnieć.
W sumie, to codziennie mam nowy pomysł na miniaturkę, ale nie umiem niczego skupić w jednym miejscu tak, aby powstało coś konkretnego. Chyba zabiorę się za coś związanego z Simone...
1 września
2008 roku
7:30, w swoim pokoju
Początek roku. Właśnie dziś. Dzień po tym, kiedy moja babcia umarła. Boli. Serce tak cholernie boli, a ja muszę uśmiechać się na prawo i lewo do nowych kolegów. Że to akurat teraz muszę zmienić szkołę.
Nie spałam całą noc. Zbyt przejmuję się tym zamieszaniem. Całą noc zresztą płakałam.
Wiem, że wczorajsza pogoda wzorowała się na moim nastroju. Wylałam morze łez i zauważyłam, że padało. Deszcz uderzał o okno dachowe, pod którym leżałam. Moje łzy kapały na wszystko. Nie interesowało mnie, czy coś będzie mokre. Musiałam się wypłakać, kiedy mój tata załatwiał do końca sprawy z pogrzebem. Nienawidzę lekarzy, którzy nie zauważyli tego raka. Nienawidzę lekarzy, którzy nie potrafili jej pomóc.
Nigdy nie miałam nikogo tak bliskiego, oprócz taty. Była jedyną kobietą w moim życiu. Gdy mama umarła została mi tylko ona. Wychowywała mnie razem z tatą. Ceniłam ich i to dzięki ich pomocy wyrosłam na kogoś takiego.
Tak bardzo ją kocham. Dlaczego to ona odeszła…? Dlaczego?! Tak za nią tęsknię. Już, dziś. Dzień po jej śmierci, a ja nie mogę zrozumieć, jak mam bez niej żyć. Jak mam budzić się rano dźwiękiem budzika, a nie z powodu jej głosu. Nie wiem, jak mogę iść do kuchni, nie znajdując tam babci z gazetą w ręce i herbatą w drugiej. Nigdy nie pocałuję jej, nie przytulę, ani nie pomogę. Już nigdy nie przyjdę do niej po radę. Nigdy jej nie zobaczę. KOCHAM JĄ.
10:00, w samochodzie
Jadę. Jadę do szkoły, uśmiechać się. Robić dobrą minę do złej gry, żeby nikt nie wziął mnie za kogoś kim nie jestem. Choć bez babci już nie wiem kim jestem. Była częścią mnie, wielką częścią mojego serca.
Muszę się uśmiechać, starać się, by sprawić dobre wrażenie. Wychowawczyni wie, że babcia nie żyje, więc nie spyta o kwestię rodziny. Mój tata jak zwykle pomyślał o wszystkim. Nawet martensy mi wypastował i wyprasował ubranie. Ale i tak podzielił już obowiązki. W sumie, powinniśmy wrócić do normalnego życia. Ale nie potrafię.
Tata mówi, że za chwilę będziemy. Miała z nami jechać babcia. Chciała poznać moich kolegów i koleżanki. Już myślałam, że zaproszę ich do siebie po rozpoczęciu roku. Babcia poczęstowałaby ich naszymi ciastkami, herbatą. Usiedlibyśmy wszyscy, a babcia poopowiadałaby historie czy kawały. Była w tym genialna.
Dziesięć minut samochodem, racja. Jesteśmy, muszę iść.
13:30, w swoim pokoju
Przeżyłam. Weszłam, wyszłam i przeżyłam. No może zbytnio w skrócie, jak na pamiętnik.
Cała trzynastka chodziła razem do przedszkola, a potem dalej. A ja, że tak to nazwę, wpieprzyłam im się w paradę. Trzynaście osób w klasie, po jednej klasie z każdego rocznika. Wielka ta szkoła, tak wiem.
Weszłam więc do klasy, a trzynaście par oczu wlepiło się we mnie. Moje spojrzenie, tylko jednej pary oczu (więcej nie posiadam), błądziło po każdym z osobna. W większości widziałam ciekawość. Czarne martensy, czarna spódniczka, czarna bluzka. Nie ubrana na apelowo. Nie mogłam tego zrobić babci i pójść ubrana normalnie. Chcę oddać jej ten hołd, choć i tak wie jak bardzo ją kocham.
Czternasta para oczu – należąca do wychowawczyni – patrzyła na mnie ze współczuciem. Wiedziała przecież. Wiedziała, że mama umarła przy porodzie, że babcia umarła teraz. Wiedziała, że zostałam jedynie z tatą.
Posadziła mnie z Weroniką. Stwierdziła, że dobrze się dogadamy. Miała rację – Weronice świetnie się ze mną gadało. Właściwie, to do mnie. Dużo mówiła, wiem więc prawie wszystko o mojej klasie. Nie wiem tylko, jak odnajdę się w nowej szkole.
15:00, w swoim pokoju
Pogrzeb będzie pojutrze. Będę zwolniona z lekcji. Już na wstępie będę musiała każdemu tłumaczyć czemu mnie nie ma.
Tęsknię za nią. Już, dzień po tym, tęsknię. Pamiętam te wszystkie rzeczy, które razem robiłyśmy. Od zaplatania mi warkoczyków, gdy miałam pięć lat, po rozmawianie na wszystkie tematy do późna w nocy. Zastępowała mi mamę, której nigdy nie poznałam. Pech chciał, że umarła przy porodzie. Nigdy nie zaznałabym matczynej miłości, gdyby nie ona. Gdyby nie babcia, nigdy nie poznałabym miłości bliskich. Mam tylko tatę. Podobno w szpitalu przy porodzie była babcia. Chciała oddać serce mamie, żebym wychowała się w normalnym domu. Lekarze tłumaczyli jej, że to nic nie pomoże. Jej córka umarła, a ona patrzyła na to bezczynnie. Przecież nie mogła nic zrobić. Wiem, że tego żałowała, bo wiele razy mówiła mi, że lepiej byłoby, gdyby mama mnie wychowała. Ja wcale nie jestem pewna. Babcia świetnie mnie wychowała i nigdy nie byłabym kimś takim bez jej pomocy. Wychowała mnie tak, jak ją wychowali rodzice. Z pełnym miłości dzieciństwem. Nie karała mnie, a jedynie zwracała uwagę. Za to jestem jej wdzięczna. Nigdy nie czułam do nich nienawiści, ani nie zwątpiłam w to, że ich kocham, w przeciwieństwie do opinii moich koleżanek na temat ich opiekunów. Kocham ją i ciągle tak będzie. Ona nigdy nie umrze – ze mną będzie zawsze.
22:00, w swoim pokoju
Po raz pierwszy od pół roku się pomodliłam. Moja babcia nigdy nie sprzeciwiała się moim poglądom na temat religii ani kościoła, szanowała je i nie zmuszała do uczestniczenia w życiu Kościoła. Sama nie była wierną katoliczką, ale wierzę, że jest teraz w niebie, za to, jak się mną opiekowała.
Babciu. Dlaczego odeszłaś? Dlaczego zostawiłaś mnie i tatę? Nie mam Ci tego za złe, nie mogę. Za bardzo Cię kocham. Wiedziałam, że to się kiedyś stanie, ale nie wiedziałam, że tak szybko. Mówiłaś, że boli Cię głowa. Mówiłaś, że pójdziesz do lekarza, bo w naszej rodzinie często umierali na raka. Ale lekarze tego nie widzieli, a ty czułaś się coraz gorzej.
Babciu, tak mi Ciebie brakuje. To zaledwie dzień, a ja nie radzę sobie ze świadomością, że już nigdy nie zobaczę Cię pijącej herbaty, już nigdy nie porozmawiam z Tobą. Chciałabym przyjść tam do Ciebie i pożegnać się z Tobą godnie. Godnie Ciebie. Opowiedziałabym Ci, jak Cię kocham. Zrozumiałabyś. Możliwe, że mogłabym tylko płakać, ale to też byś zrozumiała. Tak dobrze mnie znałaś... Chciałabym zobaczyć każdy Twój wyraz twarzy, żeby zapamiętać jak wyglądała. Chciałabym zobaczyć Cię uśmiechniętą, by wiedzieć, że nie jest Ci tam źle. Smutny, żeby mieć świadomość, że mnie kochałaś. Wszystkie Twoje miny, żeby zapamiętać je na rok, a potem móc do Ciebie wrócić. I tak co roku. Tak, to jest moje marzenie.
Proszę, wróć do mojego życia. Możesz być w nim aniołem, bo zawsze byłaś moim dobrym aniołem stróżem. Proszę, nie opuszczaj mnie. Tak bardzo Cię kocham.
Tata też sobie nie radzi. Nie okazuje tego, ale widzę, że jest mu ciężko.
Źle, że umarłaś tak nagle. Chcieliśmy się z Tobą pożegnać. Powiedzieć Ci, jak Cię kochamy. Nie możemy bez Ciebie żyć. Słyszysz? Tata za ścianą mówi do Ciebie. Słyszę, jak głos mu się załamuje.
Zaraz do Ciebie wrócę, babciu. Idę dołączyć się do rozmowy taty, porozmawiamy we trzech.
Kocham Cię, na zawsze i na wieczność.
No cóż, tematem był ważny dzień w życiu. Połowę więc zaczerpnęłam od siebie, trochę dodałam. Ale ja mam stosunkowo nudne życie, a opowiadanie miało być fantastyczne...
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 20:03, 03 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Budoko
Administrator
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nie spodziewam się, być chciał wiedzieć... Płeć:
|
Wysłany: Czw 20:24, 03 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Uwaga, zawiera BARDZO DUŻĄ liczbę narzekań Budoko na jej własne życie. Odradzam czytanie, mimo wszystko.
Wiesz, w sumie to rozumiem po części jej ból.
Niespodziewana strata kogoś, do kogo się przywiązaliśmy, jest zawsze ciężka.
Ja miałam taki przypadek - na mikołajki dostałam kotka. Ot - śliczny syberyjczyk.
Ranni się nazywała.
Było to żywiołowe, wesołe kocię. Jeszcze w hodowli była chora, ale wyzdrowiała. Po sterylizacji (koty z hodowli są sterylizowane, nawiasem ta hodowla była od znajomych moich rodziców, a Ranni została oddana nam za symboliczną sumę, bo jest taka tradycja, że kocię z pierwszego miotu danej kocicy oddaje się za darmo) nie miała powikłań, w przeciwieństwie do dwójki swojego rodzeństwa (żyją i chyba mają się dobrze).
Żyła sobie u nas, nasze dwa koty zaczynały ją już nawet akceptować, kiedy 7 stycznia nagle stała się ospała, nie chciało jej się ruszać. Cały dzień jej się pogarszało. Weterynarz w moim mieście nie bardzo mógł jej pomóc, jak by się nie starał, bo nie miał sprzętu, więc rodzice pojechali z nią do Opola, do weta, u którego wcześniej leczyliśmy koty.
Cały dzień 8 stycznia rodzice byli w kontakcie telefonicznym z nim. Tata nawet był tam z nią jeszcze raz.
A teraz wyobraźcie sobie sytuację - siedzicie sobie z koleżanką w pokoju, fajnie jest, kiedy nagle wchodzi wasza mama i mówi, że już po wszystkim.
Z początku nie wiedziałam co się dzieje, spytałam się, a mama 'Ranni nie żyje'.
Wyobraźcie sobie widok małego, słodkiego, czteromiesięcznego kociaka, leżącego martwego na kanapie w gabinecie rodziców. Była 18:09 dnia 8 styczna 2010 roku.
Sekcja zwłok wykazała zapalenie płuc i problemy z nerkami.
Podczas badań pozostałych dwóch kotów wyszło na jaw, że młodszy kocur ma chore serce. Teraz trzeba mu dwa razy dziennie leki dawać.
Sorry, że was tym zamęczyłam, ale no.. To jakoś już prawie pół roku. Już dwa razy próbowałam namówić rodziców na nowego kociaka (dwa razy koleżanki spodziewały się kociąt u swoich kotów) ale odmawiają. Cóż, mnie również się łza w oku zakręciła jak to pisałam. Nie mam zbyt wiele jej zdjęć, wszystkie jakie mam zrobiłam na tydzień przed świętami, kiedy leżałam chora w domu. Wciąż są dla mnie prześliczne.
Ale opowiadanie bardzo fajne. Ja sobie nie wyobrażam, jak by wyglądało moje życie gdyby umarła któraś z moich babć. Obaj moi dziadkowie są chorzy (jeden porusza się na wózku a drugi ma straszne problemy z pamięcią itd. nie może zostawać sam w domu), więc bez swoich żon byłoby im bardzo ciężko. U dziadka na wózku mieszkam ja i moi rodzice, więc miałby nas, ale ten drugi... Niby ma mojego tatę i moich dwóch wujków, ale jeden ma dwie małe córki, a drugi żyje niedaleko Rzeszowa, czyli na drugim końcu polski.
Narzekanie skończone
Jak gdzieś wyżej wspomniałam, opowiadanie bardzo fajne, obstawiam, że wygrałaś. No i czekam na twoje miniaturki
I nie tylko, rzecz jasna ;}
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reilane
Gość
|
Wysłany: Pią 10:14, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Myślę, że wiele osób wybrałoby na ważny dzień swojego życia jakieś szczęśliwe wydarzenie, ty zaś obstawiłaś śmierć. I to był dobry wybór, bo tutaj da się pokazać emocje, smutek skryty w każdym z nas.
Pierwsza część tak średnio mi się spodobała. Może to przez te krótkie zdania, które czasami ciężko się czyta, jak dla mnie. Jednak w miarę kolejnych zdań wszystko się rozwijało, a ostatnia partia, o godzinie 22. mnie urzekła. Najlepsza część opowiadania. Taka przepełniona przemyśleniami, błagalnymi wołaniami i... I mnie po prostu urzekła. Ot, co.
Czekam na kolejne Twoje miniaturki i w ogóle opowiadania, a teraz biorę się za czytanie wszystkiego, co wszyscy napisali i wykrzeszenia z siebie jakiegoś komentarza na temat każdego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 19:45, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Budoko, ta praca i praca "W krainie marzeń i snów" jest na ten sam konkurs. Niestety oceniająca wciąż nie oceniła tej drugiej, za tę dostałam pięć. Ale dziękuję za każdy komplement. I wiesz, szczerze ci współczuję. Moja świnka morska zdechła dzień przed operacją, a leczyłam ją dwa miesiące. Wciąż jak o tym myślę to jest mi smutno.
Anth, dziękuję ci za miłe słowa. ^^ Wybrałam śmierć, bo jest mi to o wiele bliższe niż szczęście. Sama się sobie dziwiłam, że nie opisałam śmierci mojego "brata", ale chyba nie chciałam rozpaczać tyle nad pracą, tylko po prostu ją napisać. Może stworzę kiedyś opowiadanie o Mateuszu i dowiecie się, o co mi chodzi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 19:46, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Hmm...znów jestem na nie. Błędy nie pozwoliły mi z przyjemnością. Momentami wyczuwałam patos, co niespecjalnie mi się podobało.
Przejdę do błędów, które rzuciły mi się w oczy.
Cytat: | Nie spałam całą noc. Zbyt przejmuję się tym zamieszaniem. Całą noc zresztą płakałam. |
To powtórzenie wybitnie mi zgrzyta, bo w zasadzie to samo można zawrzeć w jednym zdaniu, na przykład "Z powodu zamieszania nie spałam całą noc, choć i tak całą ją przepłakałam".
Cytat: | żeby nikt nie wziął mnie za kogoś kim nie jestem. Choć bez babci już nie wiem kim jestem. |
Powtórzenie "kim jestem".
Cytat: | Pech chciał, że umarła przy porodzie. Nigdy nie zaznałabym matczynej miłości, gdyby nie ona. Gdyby nie babcia, nigdy nie poznałabym miłości bliskich. Mam tylko tatę. Podobno w szpitalu przy porodzie była babcia. |
Powtórzenie.
Cytat: | Lekarze tłumaczyli jej, że to nic nie pomoże. Jej córka umarła
|
Powtórzenie "jej". Wystrzegaj się zaimków, są pomocne, ale czasem to zło wcielone. Łatwo ich nadużyć.
Cytat: | żebym wychowała się w normalnym domu. Lekarze tłumaczyli jej, że to nic nie pomoże. Jej córka umarła, a ona patrzyła na to bezczynnie. Przecież nie mogła nic zrobić. Wiem, że tego żałowała, bo wiele razy mówiła mi, że lepiej byłoby, gdyby mama mnie wychowała. Ja wcale nie jestem pewna. Babcia świetnie mnie wychowała i nigdy nie byłabym kimś takim bez jej pomocy. Wychowała mnie tak, jak ją wychowali rodzice. |
powtórzenie "wychowała". I to ile razy...
Cytat: | ani kościoła, szanowała je i nie zmuszała do uczestniczenia w życiu Kościoła. |
Powtórzenie "kościoła".
Cytat: | wierną katoliczką, ale wierzę |
znów zgrzyt. Nie wiem, czy to błąd, ale jest dużo synonimów - zamień "wierzę" na "wiem" albo "czuję".
Pod koniec zatrzęsienie zaimków. Rani to moje oczy. Pozbyłabym się co najmniej połowy z nich.[/quote]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reilane
Gość
|
Wysłany: Pią 20:07, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Kiran, mi też dokładnie o to chodziło, Nika m po prostu kłopoty z powtórzeniami. Razi w oczy strasznie, ale pomimo to nastrój gdzieś tak od połowy tekstu mnie ujmuje, wielbicielkę smutku na papierze.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 20:30, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Wiesz, ja lubię gorzkie teksty, nawet bardzo, ale widać, że Nika nie obeznała się jeszcze z piórem na tyle, żeby porywać się z motyką na słońce. To jeszcze nie jest nawet dobre, w ogóle mnie nie poruszyło, raczej zirytowało. Przelanie smutków w sposób niedenerwujący jest bardzo trudną sztuką. Niewielu to wychodzi. Ja też nie próbuję, bo wiem, co z tego wyjdzie.
Niko, pomysł na miniaturkę to nie wszystko. Strona techniczna też jest ważna.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Reilane
Gość
|
Wysłany: Pią 22:18, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
A jednak powinnaś popróbować, bo przecież trening czyni mistrza, nawet w pisaniu. Jeśli nie zechcesz, nie publikuj tego i zostaw tylko dla siebie, jednak krytyka się przydaje. Na przykład: Nika dodała tą miniaturkę, skrytykowano ją i wytknięto błędy, więc teraz będzie mogła zastanowić się nad nimi i w przyszłości postarać się ich wystrzegać. Nieprawdaż ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Sob 20:19, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Zgoda, ale taki tekst powinien poleżeć PRZED publikacją. Krytyka owszem, jak najbardziej na miejscu, ale jednak mimo wszystko nie zaczynasz od razu nauki pływania od skoku na głęboką wodę (no chyba że masz głupich kolegów, ale to inna historia ). W przypadku pisania jest tak samo. Ale zgodzę się, że trzeba pisać. Dużo trenować. Wiesz, ja tam oszczędnie publikuję swoje teksty. Najwięcej w sumie piszę ich na pojedynki, chociaż na cztery odbyte AŻ jeden wygrałam xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Sob 20:35, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Anth, jeśli odłożysz tekst na jakiś czas i do niego potem wrócisz, zauważysz mnóstwo błędów, które wcześniej przeoczyłaś. Sprawdziłam na sobie .
Nikuś, Twoją piętą achillesową są powtórzenia. Daj przed publikacją komuś ten tekst do przeczytania, żeby je wyeliminował, bo czasem aż ciężko się czyta. Co do samego tekstu... Moim zdaniem jest ani dobry, ani zły. Po prostu przeczytałam go i koniec. Żadnych głębszych uczuć. Nie płakałam, może mi było trochę żal tej dziewczyny. Wiesz, ja niedawno straciłam babcię. Znam to uczucie, lecz jakoś nie utożsamiłam się z Twoją bohaterką. Było mi jej żal. Tyle. Nic więcej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|